Maseczka jest zapakowana w srebrną saszetkę. Jest tam 40 g maseczki. Saszetka jest oczywiście wielokrotnego użytku - wystarcza na ok. 5 zabiegów. Zamykana jest na strunę. Dostępne będzie też większe opakowanie produktu - pudełko wystarczające na ok. 20 zabiegów. Jest to kosmetyk profesjonalny, który jest też wykorzystywany w salonach kosmetycznych, ale ze względu na łatwość użycia, maseczkę można bez problemu przygotować we własnej łazience za ułamek ceny zabiegu w salonie kosmetycznym ;).
Do przygotowania maseczki potrzebujemy mniej więcej takiego zestawu:
- maseczki ;)
- ceramicznej, szklanej lub plastikowej miseczki (nie można używać przedmiotów metalowych do przygotowania maseczki)
- drewnianej szpatułki/ łyżeczki plastikowej lub innego mieszadła nie metalowego
- czepek ochronny na włosy (nie jest konieczny, ale jest gratis dodawany do maseczki, więc warto go używać, bo jak nam się przypadkiem upaćkają włosy to zaręczam, że nie jest łatwo usunąć z nich maseczkę ;) )
Maseczka ma formę białego proszku, który rozrabiamy z wodą.
Wsypujemy odpowiednią ilość maseczki do miseczki, pamiętając, żeby zachować odpowiednie proporcje - na jedną miarkę proszku dodajemy dwie miarki wody. Mieszamy aż wyjdzie gładka masa.
Gotowa maseczka ma konsystencję śmietany, ma białoszarawy kolor i praktycznie nie ma zapachu (taki bardzo lekki neutralny). WAŻNE! Trzeba nałożyć maseczkę od razu po przygotowaniu! Nie marudzimy, nie przyglądamy się, bo szybko zastyga i nie da się później nałożyć ani odzyskać rozrabiając z wodą!
Nakładamy maseczkę na twarz szpatułką lub palcami. Warstwa musi być dość gruba (ok.2 mm) i równomierna. Starajcie się na brzegi twarzy też dawać tak samo grubą warstwę, bo cienką jest ciężko usunąć. Aplikacja nie jest trudna, ale też nie ma co się ociągać, bo zaczyna zastygać.
No i czekamy jakieś 15 - 20 minut, ale nie ma sensu dłużej.
Kiedy już sobie zrobimy herbatkę, obejrzymy kawałek serialu czy przeczytamy wpis na blogu, można przystąpić do zdejmowania maseczki :). Mnie się jeszcze nie udało zdjąć całego płata na raz i zwykle odrywam po kawałku.
Oderwana maseczka jest taka gumowata - trochę jak gruby pęknięty balon ;P.
Resztki maseczki zmywamy wodą.
Po zdjęciu maseczki od razu czuć i widać różnicę w wyglądzie i kondycji skóry. Jest gładziutka i ten efekt utrzymuje się jeszcze przez co najmniej dwa dni. Już 3 razy używałam tej maseczki i za każdym razem jeszcze po dwóch- trzech dniach widziałam, że skóra jest matowa i odświeżona. Maseczka nie wywołała żadnych podrażnień ani reakcji alergicznej, choć mam problemy z alergią skórną. Jest to jedna z lepszych maseczek, z jakimi miałam do czynienia - lepsza moim zdaniem nawet od Rival de Loop peel-off, która do tej pory była moim numerem 1. Może trochę więcej zabawy z przygotowaniem, bo trzeba rozmieszać itp., ale za to praktycznie same wspaniałe algunie :).
Cena maseczki jest obiektywnie przystępna, bo wynosi 17 zł za maseczkę na 5 zabiegów. Jeszcze taniej wyjdzie przy zakupie dużego opakowania.
A co Wy myślicie o maseczkach algowych? Stosowałyście je? Jak wrażenia?
Lubię tego typu maseczki a jak się jeszcze czyta ,że to produkt profesjonalny to tym bardziej zachęca do spróbowania.
OdpowiedzUsuńWiadomo- co profeska to profeska :)
UsuńNie miałam nigdy maseczki algowej, ale z chęcią bym wypróbowała! :)
OdpowiedzUsuńWarto więc polecam :)
UsuńUwielbiam maseczki algowe :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie miałam maski algowej w takiej formie, algi były u mnie jedynie składnikiem bardziej złożonych produktów o tradycyjnej, płynnej/żelowej konsystencji ;) Od niedawna jestem fanką naturalnych glinek i zawsze mam problem, żeby rozrobić je z wodą w odpowiedniej proporcji, więc z tą maską pewnie byłoby podobnie. Cóż, praktyka czyni mistrza ;)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to nic trudnego- ważne jest zachowanie proporcji, czyli jak bierzemy łyżkę maseczki to trzeba wziąć takie same dwie łyżki wody, a nie "na oko" :)
UsuńUwielbiam takie maski! Skóra wygląda po nich na prawdę zdrowo! Koloryt wyrównany, świeżość i odpowiednie nawilżenie - to jej główne zalety! Osobiście stosuję maski z Bielendy choć przyznam, że z chęcią poznała bym ten opisywany przez Ciebie produkt. ;)
OdpowiedzUsuńŚliczna kobietka z Ciebie! Mamy podobny kolor oczu ;)
Pozdrawiam ;))
Faktycznie podobny mamy kolor oczu :)
UsuńPozdrawiam!
Nigdy nie próbowałam ale czuję się zachęcona żeby to zmienić :)
OdpowiedzUsuńJa mam chyba uczulenie na algi, bo po dwóch aplikacjach maseczki miałam niezłe plamy na twarzy :( P.S. Zapraszam do wzięcia udziału w moim konkursie na blogu ;) Do wygrania są aż 3 zestawy kosmetyków Mythos :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć :) Lubie tego typu produkty, a w takiej formie maseczki nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory kupowałam gotowce, ale chyba kiedyś skuszę się na taką, którą będę mogła sama przygotować :)
OdpowiedzUsuńCzęsto używam maseczek, a te peel off są najlepsze, lubię je później skubać :)
OdpowiedzUsuń